Motywacje coraz liczniejszej grupy biegaczy bywają rozmaite.

Dla jednych liczy się fizjonomia powierzchowna, czyli dążenie do zdobycia idealnej sylwetki przez pozbycie się tłuszczu.

Ci, którzy nie oczekują ubytku tkanki tłuszczowej najczęściej szukają w wysiłku fizycznym „naprawy” organizmu, którego styl życia pozostawiał wiele do życzenia.

Przytoczone bieganie to najprostszy z możliwych wysiłków, nie licząc odmian dla ludzi, którzy nie są w stanie biegać (marszobieg, marsze z kijkami nordic walking, chód sportowy).

Wystarczą tu faktycznie odpowiednie buty, strój sportowy i najważniejsze, czyli … chęci.

Bez motywacji własnej, nastawionej na czerpanie radości z wysiłku (a nie trenowania za wszelką cenę!) wejście w światek endorfin będzie bardziej bolesne i trudne.

Jak na wysiłek przystało, w bieganiu poprawiamy odporność, wydolność i przyspieszamy krążenie.

Jeszcze przez jakiś czas po wysiłku czujemy się lepiej, naładowani szczęściem, bardziej rozluźnieni.

Oto hormony szczęścia – największa motywacja biegaczy.

szczepienia